da house n-gineer napisał(a):Nie płakałem po Jacksonie...
...czyżbyś zapożyczył tekst od kontrowersyjnego p. Roberta Leszczyńskiego
Zapewne nikt z nas nie płakał po Michaelu Jacksonie. Taki żal wywołuje głównie śmierć kogoś bliskiego, członka rodziny, przyjaciela. Ale jeśli ktoś słuchał wcześniej płyt MJ, na pewno poczuł żal. Bezsensowne są również gdybania, czy był "Królem Popu" czy nie był. Przydomek ten nadała mu Elizabeth Taylor na rozdaniu nagród w 1989, kiedy przedstawiła Jacksona jako "prawdziwego króla muzyki pop, rock i soul". To taka "ksywka", który media przywłaszczyły sobie i wykorzystywały zawsze, czy pisali dobrze, czy źle o piosenkarzu.
Na pewno był to wielki talent, który ujawnił się już w dzieciństwie. Świetne płyty, świetne nowatorskie teledyski, świetne koncerty, wielomilionowa sprzedaż płyt. Jednocześnie był to człowiek o słabej psychice, zakompleksiony, który nie podołał w udźwignięciu tak wielkiej popularności. Potrzebował pomocy psychologa, zapewne jak 95 % showbisnesu wielkiego formatu (muzycy, artyści, aktorzy)!
A cała ta machina medialna, która się rozpętała po śmierci to chleb powszedni mediów. Tak było, jest i będzie. Zawsze także, paradoksalnie artysta najwięcej zarabiał po śmierci.
Pamiętam okres gdy odszedł wokalista Queen. Wszyscy nagle zaczęli słuchać ich muzyki, kupować płyty, nosić chusty i plakietki z emblematem Queen.Teraz pewnie będzie podobnie. Należy ubolewać, że muzyka tak wybitnych artystów jak Freddy i Michael po ich śmierci jest słuchana, chwalona, natomiast wcześniej nie zauważana (mówię o konkretnej grupie słuchaczy).
Michael Jackson zostawił po sobie rewelacyjne płyty, świetnie brzmiące do dzisiaj. Był oryginalnym, dobrym wykonawcą muzyki pop. Życzyłbym innym wykonawcom popu takich płyt jak "Bad", czy "Thriller".
Zawsze na pierwszym miejscu stawiałem muzykę. Nigdy nie interesowało mnie, czy wokalista jest gejem, czy klawiszowiec robił sobie operacje plastyczne, czy perkusista ma tatuaże, czy gitarzysta bierze narkotyki itd. Także styl życia, ekscentryczne zachowanie, fobie, choroby MJ nie mają tu dla mnie znaczenia. Słuchałem jego płyt w latach 80', choć nie tak namiętnie jak PSB, ale lubiłem tą muzykę. Nigdy nie byłem fanem człowieka-muzyka, a jedynie muzyki, którą tworzył. I tak jest chyba lepiej.
Dajmy spokój Michaelowi. Załadujmy sobie czasami do naszego CD "Bad" albo "Dangerous" i posłuchajmy.
Pozdrawiam!